Kiedy już na etapie rezerwacji i pierwszego kontaktu z obiektem, coś mówi Ci, że może jednak warto rozejrzeć się za czymś innym – posłuchaj tego głosu rozsądku. Inaczej Twoja podróż może należeć do tych nie do końca udanych.
Od początku.
Szukając noclegu w najbliższej okolicy Aleksandrowa Łódzkiego mieliśmy do wyboru Łódź lub sąsiadujący z nią Konstantynów, dlatego po sprawdzeniu opcji dojazdowych wybraliśmy to drugie. Dokonując rezerwacji w „nowoczesnym hotelu biznesowym” (cytat z opisu obiektu na jego stronie internetowej), poprosiłam o udostępnienie nam w miarę możliwości pokoju z łóżkiem małżeńskim, lub połączeniem łóżek pojedynczych. Łączenie jedynek jest częstą praktyką wśród hoteli nie tylko miejskich, ale również resortowych – pozwala to na wynajmowanie pokoi zarówno parom, jak i osobom, które śpią w jednym pokoju, ale niekoniecznie chcą spać razem 😉 Jakież było moje zdziwienie, gdy hotel odpisał mi, że „łóżka są lekkiej konstrukcji więc jeśli będzie trzeba bez problemu można je zsunąć samodzielnie”. Po prośbie o doprecyzowanie, czy po przyjeździe mamy sobie sami przygotowywać pokój, dostaliśmy odpowiedź, że hotel z uwagi na komfort snu i braku nakładek na łóżka, decyzję o połączeniu ich pozostawia nam. OK, zrozumiałe.
Dzień przyjazdu wypadał w jeden z gorętszych weekendów września. Po przybyciu na miejsce i zostawieniu auta przez budynkiem (darmowy parking, super), zderzyliśmy się z drzwiami. Dosłownie. Okazało się, że w całym mieście nie ma już jakiś czas prądu, dlatego Pani recepcjonistka, po rozsunięciu nam ręcznie skrzydeł drzwi powiedziała z wyrzutem „no mówiłam, że trzeba rozsunąć je samemu!”. Cóż… znowu musimy zrobić coś samemu. Szkoda tylko, że jej słowa, zza zamkniętych drzwi i przy przejeżdżających autach (hotel znajduje się przy głównej drodze miasta), nie dotarły do nas i staliśmy jak dwa łosie z bagażami.
Proces meldunku przebiegł także, z braku lepszego określenia, dziwnie… Z racji wspomnianej awarii prądu niemożliwym było sprawdzenie naszej rezerwacji na miejscu, dlatego też Pani recepcjonistka połączyła się telefonicznie z osobą, która taką weryfikację przeprowadzić mogła. Oprócz rozmowy o naszym meldunku usłyszeliśmy także krótki ochrzan do osoby po drugiej stronie (Czego dotyczył? Czy musieliśmy tego słuchać? Któż to wie…) i finalnie otrzymaliśmy klucz do pokoju. Bez żadnej informacji: które piętro, którędy iść.
Po przejściu dwóch pięter i minięciu kilku zadziwiających przestrzeni sąsiadujących z pokojami, w tym: gabinetu komornika sądowego, biura adwokackiego i szkółki języka angielskiego dla dzieci, znaleźliśmy nasz numer pokoju i zapakowaliśmy się do środka. Wyposażenie pokoju, jego ściany i przede wszystkim łazienka widziały już lepsze czasy. Na ścianach masa plam po zabitych owadach, blat szafeczki przy łóżkach zapuchnięty od zalania, na oknach czarny osad, a w łazience kamień i pleśń. Miałam nadzieję, że zapach środków czyszczących, które poczuliśmy przy wejściu będzie dobrym omenem i łazienka będzie lśniła. Jak bardzo się myliłam przekonałam się dopiero wieczorem, kiedy włączyli prąd.
Na szczęście, do tego co najważniejsze, a więc do pościeli i ręczników nie mieliśmy uwag: może nie były pachnące, ale za to czyste. Wielkość pokoju na nas dwoje była w sam raz – nie obijaliśmy się o siebie, mieliśmy gdzie zostawić bagaże i nie walały się one pod nogami. Może dla kogoś, kto podróżuje z większą walizką lub większą ilością rzeczy – jedna szafa nie będzie wystarczająca, natomiast na krótki pobyt – w sam raz. Dla podróżujących przygotowane zostały także kosmetyki hotelowe – po jednej buteleczce na Gościa. Nam trafiły się akurat dwa szampony, ale zabrakło butelkowanej wody w pokoju, która już w takim standardzie miejsca powinna być.
Rankiem, kiedy opuszczaliśmy pokój, mogliśmy przekonać się o powracających w opiniach, cienkich ścianach i drzwiach przez które wszystko słychać. Ciekawi mnie czy osoby, które nocują w sąsiadujących z biurami pokojach słyszą wszystkie szczegóły omawianych spraw?
Pomimo niewygórowanej ceny za nocleg (180zł za dwie osoby, bez śniadania) Bell’s Hotel nie będzie miejscem do którego wrócimy.