Na Warmii i Mazurach znajdziemy sporo zamków… Większych, mniejszych, tych bardziej zadbanych i tych mniej. Kilka z takich obiektów miało na tyle szczęścia, że trafiło w ręce prywatnych inwestorów, którzy podarowali im drugą młodość i tchnęli w nie życie, jakiego jeszcze ruiny Warmii i Mazur nie miały.
W jednym z takich miejsc mieliśmy okazję zatrzymać się na noc: hotelu Krasicki****. Przedzamcze zamku biskupów warmińskich, to miejsce niesamowite w każdym szczególe architektonicznym. Niesamowite tym bardziej, że do niedawna tak naprawdę, przedzamcze było ruiną, którą mijało się w drodze do właściwego zamku. Mieszkańcy Lidzbarka Warmińskiego i okolic doskonale pamiętają, jak miejsce to wyglądało, zanim trafiło pod skrzydła Grupy Anders: opłakany stan budynku, gruz na dziedzińcu… Tłumy odwiedzających bywały tutaj tylko podczas Lidzbarskich Wieczorów Humoru i Satyry które odbywały się tuż za zamkiem.
Dziś trudno szukać chociażby wspomnienia po straszących ruinach. Hotel, zamek i najbliższa okolica przekształciły się z brzydkiego kaczątka w całkiem powabnego łabędzia, który czaruje już przy pierwszym spotkaniu. Historyczne mury połączone z nowoczesnymi przeszkleniami sprawiają wrażenie, że tak właśnie miało to wyglądać od samego początku, kiedy pod zamek zajeżdżano jeszcze konno, a nie samochodem. Jeśli o samochodach mowa – to niestety z racji ulokowania zamku, jest mały problem z zostawieniem auta – parking jest malutki i dosyć wąski, dlatego część Gości decyduje się na zostawienie auta na trawie pomiędzy przedzamczem a zamkiem.
Wracając… Wnętrza hotelu dopieszczone w każdym calu zachwycają… Sposób w jaki połączono to historię miejsca z nowoczesnymi rozwiązaniami, każde nam zrobić wielki ukłon w stronę projektujących to miejsce. Sama przeszklona winda, która zawiezie nas na właściwe piętro, pozwala na przypatrzenie się oryginalnym murom zamku, a dzięki przeszkleniom w podłodze restauracji widzimy, po jakiej nawierzchni chodzono kilkaset lat temu.
Jedynym przeszkleniem, które według hotelowych Gości jest kontrowersyjne, jest przeszklenie basenu, a dokładniej szklana ściana, która oddziela korytarz prowadzący do sal konferencyjnych od strefy basenowej. Wyobraźnia podpowiada od razu konferencję, której uczestnicy, po długim seminarium, wychodzą jeść ciastka i spijać kawę przyglądając się paniom pływającym w basenie, czy też odpoczywającym w kostiumach kąpielowych na leżakach… Mało komfortowe 😉
Pierwszy kontakt z obsługą hotelu powalił nas na kolana. Pan portier/bagażowy, który przejął naszą walizę i prowadził nas przez labirynt korytarzy (potrzeba chwilę czasu aby połapać się, którędy iść aby nie zabłądzić…) zapoznał nas z obiektem, opowiedział nam historię miejsca, polecił dania z karty a wszystko to z uśmiechem, w przyjaznej atmosferze. Czapki z głów 😉
Restauracja, SPA, pokoje a nawet korytarze… Wszystko to opowiada swoją historię, która była nieodłączną częścią naszego pobytu. Z okna naszego może niezbyt dużego, ale za to niesamowicie przytulnego pokoju mogliśmy podziwiać podświetlony, wieczorny dziedziniec oraz wieżę zegarową i przejście do zamku biskupów warmińskich. Jedynym prztyczkiem w nos jest brak klimatyzacji w pokoju…
Najwięcej jednak czasu spędziliśmy nie gdzie indziej, jak w hotelowych piwnicach… To właśnie tu kryje się dobro wszelakie hotelu – uciechy duchowe i cielesne… Czyli SPA i restauracja J Zarówno o jednym jak i drugim słyszeliśmy same pozytywne opinie, do których niestety musimy się przyłączyć, bo nie ma się do czego przyczepić. Może jedynie do tego, że nasz pobyt tam trwał tak krótko… W trakcie obiadokolacji mogliśmy posłuchać koncertu na żywo, co niesamowicie nadawało klimatu miejscu. Dzięki temu nasz zwykły posiłek zamienił się w prawdziwie zamkową ucztę 😉
Za jedną noc w Hotelu Krasicki zapłaciliśmy około 500PLN. Myślę, że wrócimy tu na dłuższe wakacje, aby poznać bliżej hotel jak i okolicę.