Zamieszkaj przez chwilę w innym mieście – o apartamentach Nordbyhus słów kilka

Do niedawna szukając noclegu w mieście do którego wybieraliśmy się na dłużej niż dzień sprawdzaliśmy jedynie dostępność hoteli. Od ostatniego pobytu w Trójmieście nasze podejście do nocowania w obcych miastach zmieniło się diametralnie. Dlaczego? Skusiliśmy się na ofertę jednego z operatorów apartamentów na rewitalizowanej obecnie Wyspie Spichrzów i wybraliśmy nocleg Nordbyhus – apartamentów Chmielna Park. A jeżeli Wy, chociaż raz, chcielibyście sprawdzić, jak to jest mieszkać w Gdańsku nie wybierając przy tym hotelu – to ten wpis jest dla Was.

Wyspa Spichrzów to obecnie najgorętszy teren Gdańska: zniszczona podczas II wojny światowej, przeżywa swoje ponowne narodziny. Według inwestorów w przeciągu ośmiu lat, północna część ma zostać zabudowana i powstaną tam między innymi: biura, hotel, mieszkania, parking podziemny oraz restauracje i punkty handlowe. I tak, jak grzyby po deszczu, na tym (niewielkim terenie?) pojawiają się nowoczesne i komfortowe apartamenty.

Teraz otoczenie nie jest zbyt zachęcające, a niektórzy mogą przestraszyć się widoków: koparki, rozjechane uliczki dojazdowe, żurawie, jeszcze raz koparki… Jednym słowem plac budowy. Ale kiedy miniemy te wszystkie nieprzyjemności i dotrzemy do właściwej klatki… Obraz zmienia się o 180 stopni.

Co w tym wszystkim takiego urzekającego? Oprócz możliwości bycia świadkiem, jak historyczna część Gdańska odradza się na nowo, to przede wszystkim lokalizacja: krzykniesz pod „blokiem”, a na starówce Cię słyszą 😉 Bo odległość od Chmielnej do Fontanny Neptuna to dosłownie 300 metrów, czyli wszystkie knajpy, bary i atrakcje w centrum są dostępne bez konieczności jazdy samochodem. Ot krótki spacer.

Pierwsza myśl po wejściu na teren apartamentów Chmielna Park – Mikołajki i Ptasia Wyspa. Jeśli ktoś był w Hotelu Mikołajki – gwarantuję, że będzie miał deja vu. Nie bez przyczyny. Chmielna Park to inwestycja grupy INPRO – operatora Hotelu Mikołajki właśnie. Znajdziemy tu podobne rozwiązania architektoniczne i wykończenie budynku godne hotelowych pięciu gwiazdek.

Mieliśmy to szczęście, że przed zadomowieniem się w jednym z apartamentów, zarządca pokazał nam pozostałe (z czystej ciekawości). Same apartamenty nie różnią się od siebie niczym poza rozkładem pomieszczeń w zależności od tego, gdzie ulokowane są w apartamentowcu. Mieszkanie, w którym nocowaliśmy, znajdowało się na 4 piętrze i składało się z przestronnego salonu z aneksem kuchennym, przytulnej sypialni i komfortowej łazienki.

Nasz apartament urządzony był w nowoczesnym stylu skandynawskim. Minimalistyczne wnętrza, szczątkowe dodatki i duże przestrzenie nadały mieszkaniu wyrazistego charakteru. Prysznic z wiosłem? Proszę bardzo! Kolacja pod industrialnymi żarówkami? A jakże. Każdy, kto lubi tego typu rozwiązania poczuje się w tym apartamencie naprawdę jak w domu. Nam pomogła w tym także dobrze wyposażona kuchnia, gdzie przygotować mogłam kilka przekąsek pomiędzy wyjściami na odkrywanie Gdańska i wygodne łóżko w sypialni, do którego przyjemnie wracało się po trójmiejskich wycieczkach.

Jednak jak w każdej bajce o pięknej księżniczce i przystojnym księciu jest też czarny charakter, tak aby nie było za pięknie… są dwie główne wady takiego noclegu: jedna ogólna i druga – dla leniuszków. Ogólną wadą mogę śmiało nazwać samodzielność mieszkania i brak wpływu na to, co może dziać się za ścianą „u sąsiadów”. Rzekłby ktoś „Ale w hotelu, też sąsiadów sobie nie wybierasz”. To prawda! Ale w hotelu, możemy zareagować dzwoniąc do recepcji, prosząc o zmianę pokoju i tak dalej… Tu? Pukamy i uprzejmie prosimy o ściszenie muzyki/cichsze kłótnie – ewentualnie, w ostateczności wzywamy policję. Błogosławieństwem będą cisi sąsiedzi. My mieliśmy za ścianą imprezę 😉

Wadą numer dwa, czyli tą dla leniuszków jest konieczność przygotowywania sobie samemu posiłków… Bo jak to tak? Jechać na urlop i stać przy garach? Zostaje zwiedzanie dobrodziejstwa okolicznych restauracji (co wcale takie złe nie jest, bo w okolicy można trafić do fantastycznie karmiących miejsc), albo catering z dowozem do mieszkania. No chyba, że nie należymy do leniuszków i lubimy gotować, to wtedy wada numer dwa przekuwa się w zaletę.

Jakby nie patrzeć – my należymy do tych, którzy na wyjeździe nie za bardzo lubią stać przy garach (oprócz wspomnianych wyżej szybkich przekąsek), więc zastanawialiśmy się, jak poradzimy sobie z małym porannym głodem. Przy odbiorze kluczy od zarządcy apartamentów, okazało się jednak, że możliwym jest załatwienie śniadania, a nawet rezerwacji do ciekawych restauracji na starówce – żyć nie umierać.

Co jeszcze mogę dodać do tego typu noclegów? Niezależność i anonimowość. Po prostu mieszkasz sobie przez pewien czas w innym miejscu i nie mijasz na korytarzu dziesiątek twarzy (jak bywa to w hotelach).

Czy warto? Warto. Choćby na chwilę, albo tylko po to, żeby przekonać się na własnej skórze. Nam – hotelarzom, taki odmienny nocleg bardzo przypadł do gustu.

Strona Nordbyhus: LINK

NAJNOWSZE WPISY
REKLAMA , BO ŻYĆ Z CZEGOŚ TRZEBA
KONIEC REKLAMY ;-)
WSPIERAMY CZTERY ŁAPY

Ośrodek Jelonki niesie pomoc zwierzętom dzikim, chorym i po wypadkach. Przeczytaj więcej o Ośrodku Okresowej Rehabilitacji Zwierząt Jelonki TUTAJ

Spodobał się artykuł? No to szybciutko sharuj!:

Facebook
Pinterest
Skype
WhatsApp
Email
Michał
Autor bloga i maruda hotelowa. Jeśli masz jakieś sugestie jak rozwinąć bloga lub chciał(a) byś zaproponować artykuł - pisz śmiało, na pewno się odezwę ;-) kontakt [at] trochetutrochetam.pl