Ostatnie dni sierpnia spędziliśmy w skalistej krainie, nieopodal najpiękniejszych zamkowych ruin w Polsce – w hotelu położonym 511 metrów nad poziomem morza – Hotelu Poziom 511. O obiekcie tym pisano już dużo. Dużo i dobrze. Przyznam, że po pobycie w Ogrodzieńcu nie dziwi nas zachwyt nad tym miejscem. Dlaczego? Bo jest się czym zachwycać 😉
Przemyślana lokalizacja hotelu urzeka już od pierwszego podjazdu. Oto naszym oczom ukazują się dwie majestatyczne skały, strzegące niczym kamienni strażnicy, bezpieczeństwa Gości przekraczających szlaban. Pomimo, że jest dosyć wąsko i stromo, to już wjazd do hotelu ukazuje urok tego miejsca.
Sam hotel to nowoczesna bryła wkomponowana w otaczające ją środowisko: dwa budynki połączone korytarzem zapewniają maksimum wygody: tu po meldunku przechodzimy przeszklonym, sąsiadującym z basenem, korytarzem do windy i już jesteśmy budynek obok. Skały, które były tu setki lat temu, nie zostały ruszone nawet o centymetr – są częścią ścian, oddzielają lobby od restauracji i przypominają o tym, że to właśnie natura gra tutaj pierwsze skrzypce, jednocześnie robiąc ogromne wrażenie.
Nasz pokój, jak zgodnie stwierdziliśmy, nadawał się zarówno do lenistwa jak i pracy. Co ciekawe, nie było tam dwóch łączonych łóżek – a jedno duże, podwójne. Łazienka obszerna, z dużą wanną miała jedną wadę – mikroskopijna półeczka, na której z ledwością zmieściła się nasza kosmetyczka. Widok z czwartego piętra – to okoliczne pola.
Cóż by nie napisać o kuchni Poziomu 511 to zawsze skończy się dobrze. Przede wszystkim: porcje są orgomniaste. Zamawiając przystawkę i danie główne – w połowie tego drugiego mój żołądek mówi „Dość! Jestem pełny”. Co począć, kiedy oczy mówią: „No dawaj, jeszcze kawałeczek!”? Do tego deser i człowiek toczy się potem na to czwarte piętro i wyrzuca sobie, że tak się objadł. Nic to. Jest pysznie, jest obficie, jest kolorowo a ceny są racjonalne. Śniadanie to też historia, którą przeżywa się jednym tchem. Bufet jest może niewielki, ale różnorodny do tego stopnia, że każde z nas zjadło zupełnie co innego każdego dnia. Dodatkowo, poranna kawa/herbata na słonecznym tarasie z widokiem na zieleń lasu i biel skał – bezcenne.
Z terenu hotelu da się w krótki i dość ciekawy sposób przejść do zamku. Otóż w skałach ukryty jest niewielki przesmyk: wystarczy, że ścieżką przejdziemy przez lasek i naszym oczom ukazują się najpiękniejsze, najbardziej monumentalne ruiny w Polsce. Zamek Ogrodzieniec. Miejsce, które KONIECZNIE! trzeba zobaczyć.
Wycieczki wycieczkami, a relaksować się trzeba 😉 Pomocna w tym jest strefa SPA, a przede wszystkim basen. Widok na zieleń za oknem i wygodne sofki ustawione wzdłuż jego brzegu połączone z szumem wody działają relaksująco.
Przy pobycie w innym obiekcie stwierdziliśmy pewnego dnia, że trzydniowy pobyt to zdecydowanie za mało aby przeżyć wszystko, co hotel i jego otoczenie ma nam do zaoferowania. Jest tak i tutaj. Myślę, że wrócimy tam jeśli tylko będziemy w okolicach 🙂