Mikołajki to miasteczko, które latem zachwyca swoją gwarnością, a zimą urzeka swoją sennością. Jest to także miejsce na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich, obowiązkowe dla każdego żeglarza oraz najpopularniejsza destynacja na wakacje na Mazurach. Fenomenem miasta jest to, że latem przyjezdnych jest więcej niż mieszkańców. Nic więc dziwnego, że Mikołajki cały czas rozwijają się hotelarsko. Jednym z nowo powstałych hoteli, jest mieszczący się w centrum, tuż obok Domu Kultury hotel Santa Monica***.
Santa Monica*** to hotel, który pomimo swojego młodego wieku ma już za sobą dwie kategoryzacje. Tuż po wybudowaniu, otrzymał dwie gwiazdki, by w roku 2014 otrzymać gwiazdki trzy. Będąc Gośćmi w jego progach, spokojnie możemy zakładać, że hotel aspirować może do jeszcze wyższej standaryzacji. Wykończenia wnętrz, metraż pokoi, obsługa – to wszystko spokojnie może sprostać wymaganiom, jakie stawiane są przed hotelami czterogwiazdkowymi.
Ale… Właściciele hotelu – Monika i Piotr w rozmowie z nami deklarują, że nie będą starać się już o kolejną gwiazdkę. Dlaczego? Ponieważ nie czują potrzeby pędu za gwiazdkami – wolą skupić się na swoich Gościach. Na ich potrzebach, sugestiach i potrzebach. Na tym, aby pobyt każdej rodziny przebiegł tak, aby Mazury pozostały na długo w ich sercach. Bo Santa Monica to hotel ze wszech miar rodzinny. Znajdziemy tu wielką salę zabaw z gigantycznym małpim gajem o wdzięcznej nazwie Żagielkowo. Znajdziemy tu mniejszą salę zabaw na najwyższym piętrze – bo po co biegać po schodach na sam dół, skoro basen z piłeczkami i zjeżdżalnią jest tuż obok? Znajdziemy także zewnętrzny plac zabaw nieopodal zewnętrznego basenu. W restauracji natomiast najmłodsi Goście mają do dyspozycji specjalne kolorowe talerzyki i kubeczki przeznaczone tylko dla nich, a w menu każdy łasuch (i niejadek także) znajdzie danie dla siebie. Słowem – hotel dla dzieci 😉
Zatem co my, ludzie bezdzietni i nawet nie planujący zakładania rodziny, robiliśmy w tamtych okolicach? Napawaliśmy się spokojem i ciszą w powakacyjnych (i odrobinę deszczowych) Mikołajkach. Korzystaliśmy z uroków strefy rekreacji (wieczór w jacuzzi i saunie tylko dla nas), wysypialiśmy się i najogólniej mówiąc odpoczywaliśmy… Podczas naszego pobytu (tuż po rozpoczęciu roku szkolnego) rodzin z dziećmi było jak na lekarstwo, dlatego w hotelu panowała absolutnie błoga cisza 😉
Budynek hotelu postawiony został na wzniesieniu, dlatego wszechobecne są tam schody – nawet na jednym poziomie piętra, aby przejść do pokoju umieszczonego w końcu korytarza, trzeba pokonać kilka schodków. Współczuję mamom z wózkami, czy też osobom, którym pokonywanie schodów nie przychodzi z łatwością – niestety hotel nie dysponuje windą. Z drugiej jednak strony jest to na swój sposób ciekawe rozwiązanie – pokoje są na różnych płaszczyznach, inaczej roznoszą się dźwięki, mniejsze prawdopodobieństwo słuchania chrapiącego sąsiada za ścianą, czy też rozbrykanych maluchów o świcie.
Pokoje, które znajdują się na parterze posiadają coś w rodzaju tarasiku z wyjściem na wspólny ogród. Rankiem, po wytoczeniu się z łóżka, możemy wypić to, co rankiem zazwyczaj pijamy, na leżaku w ogrodzie. Tarasy nie są ogrodzone, dlatego możemy iść zaznajamiać się z sąsiadem mieszkającym z lewej lub prawej strony. Pokoje na wyższych piętrach mają standardowe balkony, dlatego uważam, że podczas wyboru pokoju warto zastanowić się nad tymi na parterze – jeżeli są dostępne.
Ogólne wrażenie z pokoju, jest takie jak z całego hotelu – spokojnie można by przyznać czwartą gwiazdkę. Jest przestronnie, jest czysto, jest nowocześnie. Minusy? Brak klimatyzacji, co przy deszczowej pogodzie, jaka zastała nas w Mikołajkach, nie jest zbytnią bolączką oraz – bliskość kościoła. I nie chodzi nam tu o brak wiary, ale o poranne zapraszanie na mszę… Dzwonami 😉 Ich bliskość z pewnością zaprowadziłaby ateistę przed ołtarz, jeżeli miałby być to sposób na ich uciszenie.
Według opinii hotelowych Gości, restauracja hotelu Santa Monica nie zawsze jest w stanie pomieścić pełnego obłożenia obiektu, przez co Goście zmuszeni są czekać na wolny stolik. Nie doświadczyliśmy takiego dyskomfortu, ale musimy zgodzić się z głosem ludu – restauracja jest niewielkich rozmiarów. Latem dyskomfort ten zmniejsza przylegający do restauracji, zadaszony taras, gdzie Goście wychodzą rozkoszować się mazurskim powietrzem. Zimą jednak… No właśnie 😉 Właściciele obiektu deklarowali, że na wiosnę odbędzie się remont restauracji, wraz z jej powiększeniem.
Ograniczony teren hotelu to także bolączka zmotoryzowanych Gości… Czyli praktycznie wszystkich. Przy samym budynku hotelowym parking jest niewielki i mieści się tam może około 20 aut. Na pomoc przychodzi drugi z parkingów – zlokalizowany po drugiej stronie ulicy, obszerny parking na prawie 100 aut. Niestety parking nie jest oznaczony logiem hotelu a wręcz można pomylić go z niezależnym parkingiem miasta. Jednakże nawet jeśli przy budynku zabraknie miejsca dla naszego powozu, to nie ma się co martwić – monitorowane miejsce znajdzie się zawsze.
Za trzydniowy pobyt z wyżywieniem zapłaciliśmy około 700zł. Hotel śmiało możemy polecić rodzinom z maluchami – nie będą się nudzić a i kompanów do zabawy znajdą sobie szybko. Osoby, które szukają ciszy i spokoju – najlepiej aby wybrały Santa Monicę tuż po sezonie. Jest cicho, spokojnie i przytulnie a i do centrum miasta (oraz brzegu jeziora) dosłownie rzut kamieniem 🙂