Cisza, spokój i… hotel Notera****

Położony nad jeziorem, tuż obok Borów Tucholskich – Hotel Notera. Ujął nas swoją filozofią eco i bliskości natury, dlatego też wybraliśmy Charzykowy jako miejsce odpoczynku poweekendowego.

Co jest pięknego w tym miejscu?

Jak większość nowych hoteli – Notera pełna jest ciekawych rozwiązań architektonicznych i przemyślnych elementów wyposażenia. Drewniana fasada budynku, stołki w pokoju, których siedziska są plastrami drewna, nawet drewniane zawieszki na drzwi… Wszystko przypomina nam o głównym temacie hotelu, czyli bliskości natury.

Nie inaczej jest też za oknami południowej części obiektu. Widok Jeziora Charzykowskiego uspokaja, a słońce odbijające się od wody wpada w okna pokoi, restauracji i basenu. Popołudniem można usiąść na balkonie z herbatą lub winem, wpatrywać w delikatne fale jeziora lub napawać się zachodem słońca.

Pokoje są… no cóż… komfortowe? 😉 Wiem, że to określenie jest oklepane już do cna, ale cóż więcej napisać o standardowej przestrzeni hotelowej? Łóżka wygodne, kanapa w razie potrzeby rozkładana, puff, dwa taboreciki, duże szafy przy wejściu i poręczne wieszaki razem z bagażnikiem. Wszystkie torby i torebki pochowane, a nam zostaje rozkoszować się dość minimalistycznym, jednak przytulnym, przestronnym i fajnie zaprojektowanym wnętrzem.

Idealnie? Nie do końca.

Głównym elementem do dopracowania jest komunikacja wewnątrzdziałowa i między działami. Dlaczego? Już tłumaczę. Jeszcze „w trasie” zadzwoniliśmy do recepcji z informacją, że niestety nie uda się nam dotrzeć na obiadokolację. W odpowiedzi zostaliśmy poinformowani, że czekać będzie na nas skrócona karta. Świetnie! Po przyjeździe, w recepcji informacja o skróconej karcie została potwierdzona, ale już w restauracji czekał na nas bufet (przedłużony dzięki uprzejmości Szefa Kuchni, za co bardzo, bardzo dziękujemy!). Ok, błąd w informacji, szybka zmiana decyzji – różnie w hotelu bywa. Wiemy, znamy, rozumiemy. Ostatecznie Gość i tak najedzony, więc Gość szczęśliwy.

Następnego dnia, wczesnym popołudniem zeszliśmy do restauracji a’la carte, aby spróbować tego i owego. Obok, w części bufetowej trwały zmiany ustawień stołów, więc zapytaliśmy obsługującego nas kelnera (do obsługi wrócę za chwilę), czy tego wieczora obiadokolacja będzie w formie bufetu czy karty. Odpowiedź: bufet. Wieczorem okazało się, że jednak owa część restauracji jest zamknięta, a nasza obiadokolacja ma formę skróconej karty 😉 Oczywiście są to błahostki, bo jak już wcześniej napisałam, najedliśmy się i tak, ale mimo wszystko to taki mały pyłek w oku, który jednak przeszkadza.

Wspomniana wcześniej wizyta w restauracji a’la carte ma jeszcze jeden, może trochę subiektywny minus. Poczuliśmy się tam trochę… niechciani? Mimo uśmiechu na twarzy kelnera, wszystko było jakieś takie „szybkie”. Skład amuse-bouche wyrecytowany szybciutko, a „smacznego” rzucone trochę w biegu na odchodnym. Poza nami nie było tam innych Gości, a większość zespołu zaangażowana była w rearanżację przestrzeni obok. Chyba jak nikt inny rozumiemy konieczność zmian (wymagania grup, konkretne ustawienie stołów, wynoszenie sof/stołów i tak dalej…), jednak zabrakło tutaj odrobiny skupienia się na Gościu, który przecież przyszedł wydać pieniądze 😉

Co do Gości…

Nie bez przyczyny wspomniałam na początku o wypoczynku „poweekendowym”. Staramy się, aby nasze wyjazdy zaczynały się w niedzielę/poniedziałek, bo z reguły wtedy właśnie pozamiejskie hotele pustoszeją i robi się cicho, a my możemy szybciej naładować baterie. Gorzej, kiedy razem z nami w obiekcie zostają Goście, którym z cichym relaksem nie po drodze 😉 I tak w trakcie śniadania dokładnie wiesz, co rodzina będzie jadła, bo przecież Pani domu musi wyraźnie powiedzieć Panu domu jaki posiłek mu wybrała, a wizyta na basenie staje się udręką, bo pomimo wyraźnej tabliczki na wejściu „strefa ciszy” trzeba pokrzyczeć do siebie w jacuzzi… I choć basen przestronny, leżaków dużo i słońce za oknem zaprasza do poleniuchowania, to dłużej niż pół godziny nie wytrzymasz, bo z drugiego końca strefy basenowej, echem niosą się dziwne krzyki zachwytu… Chyba. Co ciekawsze, przechodnie spacerujący chodnikiem tuż przy hotelu przychodzą popatrzeć sobie metodą glonojada (przyklejeni do szyby od zewnątrz) co dzieje się na basenie. Z każdej strony coś 😉

Więc co z tą Noterą?

Obiekt sam w sobie jest piękny i trzeba to podkreślać. Lokalizacyjnie przypomina trochę dawną sopocką Merę, a zespół pomimo kilku potknięć jest sympatyczny (panie w recepcji uśmiechnięte, pomocne i uprzejme, a panie w housekeepingu dyskretne i ciche), choć młody. Cisza w pokojach, widok z okna – to wszystko mówi nam, że pewnie jeszcze tu wrócimy.

 

NAJNOWSZE WPISY
REKLAMA , BO ŻYĆ Z CZEGOŚ TRZEBA
KONIEC REKLAMY ;-)
WSPIERAMY CZTERY ŁAPY

Ośrodek Jelonki niesie pomoc zwierzętom dzikim, chorym i po wypadkach. Przeczytaj więcej o Ośrodku Okresowej Rehabilitacji Zwierząt Jelonki TUTAJ

Spodobał się artykuł? No to szybciutko sharuj!:

Facebook
Pinterest
Skype
WhatsApp
Email
Michał
Autor bloga i maruda hotelowa. Jeśli masz jakieś sugestie jak rozwinąć bloga lub chciał(a) byś zaproponować artykuł - pisz śmiało, na pewno się odezwę ;-) kontakt [at] trochetutrochetam.pl